Rozmowa z dr Żanetą Stasieniuk z Zakładu Socjologii Kultury w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego
– Dziś 5 marca obchodzimy Dzień Teściowej. Każdy z nas pewnie słyszał w swoim życiu co najmniej kilka niewybrednych żartów o teściowej. Czy to nadopiekuńczość matek, które weszły w rolę teściowej, spowodowała, że słowo teściowa nacechowane jest dziś negatywnie?
– Zauważmy, że w naszych rodzinach od zawsze duże znaczenie miała pozycja kobiety. Było to związane z tym, że polska kultura wytwarzała się pod wpływem kultury szlacheckiej, a szlachta walczyła. Kobiety zostawały w domu i de facto one tu rządziły. Ważną pozycję w domu zajmował także syn. To ten, który przedłuża ród, podtrzymuje nazwisko, często osoba hołubiona w rodzinie. Minęły wieki, zmieniła się definicja słowa teściowa, które dawniej używane było tylko na określenie matki żony (matkę męża nazywano świekrą – red.), ale pewne mechanizmy pozostały niezmienne.
W momencie kiedy sympatia naszego syna przestaje być tylko sympatią, a staje się osobą, która wchodzi na trwałe w jego życie, zaczynamy jej się lepiej przyglądać. Nasze dzieci są doskonałe, ale partnerzy naszych dzieci już tacy nie są. Zależy nam na dobru dziecka, przemawia przez nas matczyna miłość i mamy pewną wizję małżeństwa, która została ukształtowana pod wpływem naszych doświadczeń. To, co się sprawdziło w naszym przypadku, nie zawsze musi się jednak sprawdzić u młodych.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 5 marca 2018 r.
– Dziękuję za rozmowę.
Tekst i fot. Żaneta WRÓBLEWSKA