– Myślę, że to będzie przygoda życia – podkreśla Bartosz Wnęk ze Stargardu. – Olbrzymie wyzwanie, dotrzemy bowiem tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. Informacje, jakie uda nam się zdobyć podczas wyprawy, mogą posłużyć nie tylko nurkom, ale nawet naukowcom. Nasza wyprawa będzie miała też charakter badawczy. Jezioro będzie jednak przede wszystkim areną poznania możliwości ludzkiego organizmu.
Alpinista i filmowiec 32-letni Bartosz Wnęk ze Stargardu wraz ze swym o dwa lata młodszym kolegą płetwonurkiem Marcelem Korkusiem z Żar w czwartek (8 lutego) wyruszą do Argentyny, aby pod koniec miesiąca pobić rekord Guinnessa w nurkowaniu wysokogórskim. W położonym na zboczach wulkanu Ojos del Salado na wysokości 6400 m n.p.m. jeziorze zanurkuje Marcel, a Bartek pomoże mu wcześniej we wspinaczce i nagra film dokumentujący całą wyprawę. Wraz z Polakami będzie także trzech miejscowych tragarzy przewodników z doświadczeniem wysokogórskim.
– Jesteśmy przygotowani na trudne zimowe warunki – opowiada Bartosz Wnęk. – Słyszeliśmy, że niedawno spadło tam bardzo dużo śniegu. W nocy temperatura może spadać nawet do minus 27 stopni Celsjusza. Argentyna słynie też z silnych wiatrów, temperatura odczuwalna może wynieść więc nawet minus 40 stopni Celsjusza. Jeziorko może być bryłą lodu, zupełnie wyschnięte albo fajnym akwenem do nurkowania. Ważne jednak, abyśmy szczęśliwie i bez żadnych oznak choroby osiągnęli swój cel i bezpiecznie wrócili do domu.
Bartosz Wnęk dodaje, że po tygodniu aklimatyzacji wraz z Marcelem planują dojechać jeepem do wysokości 5500 m n.p.m., a potem rozpocząć trekking na szczyt. Uczestnicy wyprawy zdają sobie sprawę z ryzyka choroby wysokościowej i dekompresyjnej, już po nurkowaniu. Nie wiadomo bowiem, jak dokładnie zachowają się ich organizmy na tak dużej wysokości oraz podczas samej drogi. Ale jak zaznacza Bartek, podejmowanie trudnych wyzwań daje ogromną satysfakcję i jeśli się już raz tego spróbuje, wciąż pragnie się więcej, bo łatwe przedsięwzięcia nie są już tak kuszące. Bez wątpienia jednak dużą rolę podczas tego typu wypraw odgrywa wsparcie rodziny. Nie tylko w trakcie przygotowań, ale również podczas rozłąki. Głos żony albo innych bliskich osób w słuchawce telefonu satelitarnego jest wtedy „na wagę złota”.
– Ja mam to szczęście, że mogę liczyć na wyrozumiałość i poparcie mojej żony Dominiki – przyznaje Bartosz Wnęk. – Zdaję sobie sprawę, że będę przebywał w trudnych warunkach, w obcym kraju, miejscu oddalonym o sto kilometrów od najbliższej miejscowości, bez dostępu do służb ratowniczych. Rozmowa telefoniczna z żoną będzie więc dla mnie wielkim ukojeniem i otuchą. Poza tym w ostatni dzień lutego, czyli gdy zamierzamy z Marcelem penetrować akwen, mój syn Dawid skończy roczek. Na pewno zaśpiewam mu sto lat przez telefon, a na taki prezent nie każdy tata może sobie pozwolić! ©℗
Tekst i fot. (gra)