Od czasu do czasu jestem jak flâneur, czyli spacerowicz. Chodzę po mieście, patrzę, spotykam znajomych. Najwięcej kręci się ich w okolicach placu Grunwaldzkiego, który wg teorii szczecińskich astrologów, Małgorzaty Wadżet Gardasiewicz i Edwarda Gardasiewicza, jest wraz z innymi szczecińskimi placami odniesieniem do konstelacji Oriona.
Nie wiem, jak jest w gwiazdach, ale tu, na placu Grunwaldzkim, przecinają się praktycznie wszystkie drogi Ziemian, których znam – szczecinian. Większość z nich to gaduły. Więc postoimy i pogadamy sobie o tym i owym. Ostatnim razem rozmowa dotyczyła lokalnych proporcji, czyli tego czego mamy w Szczecinie za dużo i czego za mało. Po kilku rozmowach okazało się, że więcej jest tego, czego jest za mało. I odwrotnie, że mniej jest tego, czego jest za dużo. Jedna rzecz nie mieściła się w rankingu, bo jej po prostu wcale nie ma!
Gabrysia spacerująca z psem stwierdziła, że w Szczecinie brakuje zwykłego kija w ziemi, czyli prostego rozwiązania dla psów: stawia się słupek z wolną przestrzenią w promieniu niewielkim wokół niego – wtedy pies tam sika, a nie np. na mury domów i wszystko inne jak np. latarnie, co powoduje, jak wiemy, korozję metalu.
Mirek, znajomy mieszkający w Glasgow, rzucił mi w pośpiechu, że za mało jest miejsc, gdzie można zjeść niedrogie i proste jedzenie. Brakuje mu też wielokulturowości jak w Berlinie lub Glasgow.
Joanna, czekająca na „dwunastkę” w stronę Pomorzan, powiedziała, że współczuje osobom starszym lub z wózkami dziecięcymi, bo jest za mało niskopodłogowych tramwajów. Dodała też, że za mało jest na ulicach patroli policji i straży miejskiej.
Skoro o komunikacji mowa, to za mało jest punktualnych autobusów. Czekającym na nie za mało jest ławek na przystankach. Problemem też jest znikoma liczba toalet publicznych – również na cmentarzu.
Czego jeszcze jest za mało? Okazuje się, że zieleni. Zwykłych trawników i klombów, których kiedyś było zdecydowanie więcej, a teraz – wszędzie gdzie spojrzymy jest kosztowna betonoza.
I tu przechodzimy płynnie do tego, czego w Szczecinie jest więcej. Że betonozy, to już wiemy. A czego jeszcze? Wiedzą to moi znajomi.
Pozostańmy przy komunikacji miejskiej. Za dużo jest w niej cuchnących pasażerów oraz takich, którzy traktują ostatnie siedzenia w autobusach jako miejsce do wspólnych biesiad i picia alkoholu. Może to wina tego, że mamy za dużo pustych lokali w mieście i ludzie nie mają gdzie się piwa napić?
Jest jeszcze kilka przykładów na to, czego jest za dużo. Oto one: jest za dużo chaosu architektonicznego, za dużo banków, aptek, sklepów wielkopowierzchniowych oraz stanowczo za dużo sklepów monopolowych. Kebabów też jest za dużo, podobnie jak samochodów i rozkopanych ulic.
Spotkany na placu Grunwaldzkim Zbyszek, fotograf Szczecina, stwierdził, że za dużo mamy w mieście urzędników.
Z tym ostatnim stwierdzeniem stanowczo się nie zgadzam! Uważam wręcz, że urzędników mamy za mało. Jako przykład podałem stojący na placu słup reklamowy, na którym smętnie powiewały dwie szmaty, będące kiedyś banerami z zapowiedzią dawno minionych występów rapującego Różanka i Fukaja. Nie ma kto zdecydować o ich usunięciu. No, nie raperów oczywiście, ale banerów… ©℗
Krzysztof ŻURAWSKI
Krzysztof Żurawski, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".