Trudno dziś pisać o literaturze rosyjskiej. Nie wypada jej chwalić za niewątpliwe walory artystyczne. Zdaniem niektórych nie wypada w ogóle o niej mówić. Ba, są i tacy, którzy twierdzą, że dobra rosyjska książka to spalona rosyjska książka. Ale coraz głośniejsza jest też druga, przeciwległa skrajność. Chodzi mianowicie o tych, którzy na fali zmęczenia Ukrainą zaczynają bronić jak niepodległości wszystkiego, co rosyjskie. Ta przenośnia jest tutaj nieprzypadkowa, bowiem wśród broniących Rosji wielu jest przedstawicieli skrajnej pseudoprawicy.
Ale ten spór o Rosję i jej kulturę sięga korzeniami o wiele dalej niż do wybuchu wojny. I jak to zwykle w Polsce bywa, spór ten, przełożony na język naszej debaty, bywa skrajnie upolityczniony, a nawet upartyjniony. A już na pewno zideologizowany. Ktoś, kto ma minimum stereotypowej wiedzy na temat wielkiej literatury rosyjskiej, ten wie doskonale, kto jest dobrym, a kto złym pisarzem. Nie w sensie jakości artystycznej. Ta dla rozpolitykowanych polskich głów często ma znaczenie drugorzędne. W tym wypadku chodzi o czysto moralny podział na tego, kogo wypada lubić oraz tego, kogo wypada potępiać.
No więc każdy, kto ma minimum stereotypowej wiedzy na temat Rosji wie, że należy potępiać Dostojewskiego, chwalić zaś Puszkina. O ile w ogóle ten ktoś o Puszkinie słyszał – bo przecież znany on był bardziej w Rosji niż na świecie. Każdy Polak wie, że autor „Zbrodni i kary” może i tworzył wielkie dzieła, ale przy okazji nienawidził Polaków. Co zaś do Puszkina, to wiadomo, że był antycarskim opozycjonistą, piewcą wolności, przyjacielem Mickiewicza, liberałem o prozachodnich poglądach. Taki stereotypowy obraz jest dość powszechny również wśród części polskich rusycystów. Chętnie wytykają oni Dostojewskiemu wielkoruski szowinizm, z drugiej strony pokazując Puszkina jako przykład dobrego i światłego Rosjanina.
A jakie są fakty? Obaj pisarze byli literackimi geniuszami – to trzeba podkreślić. I nie można o tym zapominać. Obaj też trafili na zesłanie z powodu działalności opozycyjnej. Puszkin za liberalizm, Dostojewski za socjalizm. Pierwszy miał lekką zsyłkę – dzięki wpływowym znajomym został oddelegowany do pracy urzędnika na południu Rosji. Drugi trafił na syberyjską katorgę. Obaj po powrocie ukorzyli się przed carem i zmienili nastawienie do jego władzy. Obaj stali się piewcami imperium (choć pierwszy jeszcze nieśmiało wierzgał w tych więzach). Tyle że Puszkin początku wyznawał poglądy liberalne. Nawet w liceum nazywany był „Francuzem” ze względu na swój zachodni sznyt. Po tym, jak zgiął kark przed carem, dalej był liberałem, ale takim „systemowym”, akceptowalnym przez władzę. No i , opowiadając się za liberalizmem w polityce wewnętrznej, jednocześnie popierał imperializm. Dostojewski zaś był systemowym konserwatystą. Potępiał liberalizm w polityce wewnętrznej, jednocześnie popierając imperializm. I co istotne – obaj wyznawali poglądy antypolskie. Nie tylko Dostojewski, który znienawidził Polaków na katordze za ich brak pokory wobec cara. Puszkin napisał trzy wiersze, sławiące stłumienie powstania listopadowego. Ta „antypolska trylogia” często bywa przez rusycystów pomijana milczeniem. Spece od literatury rosyjskiej szukają dlań usprawiedliwienia. Kluczą, twierdząc, że pisał wbrew sobie. Dla Dostojewskiego takich usprawiedliwień nie szukają. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się oczywista. Większość polskiej elity intelektualnej, również rusycystów, ma poglądy raczej liberalne czy lewicowe niż konserwatywne. Najzwyczajniej w świecie wolą liberała Puszkina od konserwatysty Dostojewskiego. Pierwszemu wybaczą wszystko, bo był „Francuzem”. Drugiego wrzucą do jednego worka z Kaczyńskim, Trumpem czy Orbanem…
Działa to zresztą również w drugą stronę. Wielu polskich konserwatystów jest zachwycona Dostojewskim. Pomijają oni jego antypolonizm tak, jak polscy liberałowie pomijają antypolonizm Puszkina. Widzą w Dostojewskim wielkiego myśliciela chrześcijańskiego i antyrewolucyjnego. I poniekąd słusznie. Tyle że przy okazji nie zauważają, że konserwatyzm autora „Braci Karamazow” miał zupełnie inny charakter niż typowo zachodni czy też polski konserwatyzm. Przede wszystkim Dostojewski nienawidził katolicyzmu i wyznawał typowo wschodni kolektywizm. Ale to już temat na inną rozmowę…
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.