Na jednym z portali – nazwijmy go umownie portalem „dziennikarsko-publicystycznym” – pojawiła się nowa możliwość. Czytelnicy mogą już dawać dziennikarzom, a właściwie autorom tekstów – napiwki.
Napiwki, jak wiadomo, daje się zazwyczaj za dobrze wykonaną usługę. Klient, „nasz pan”, musi być zadowolony. Za co jednak „dziennikarz” dostaje napiwek? Domyślam się, że za tekst, który wzbudził szacunek czytelnika – klienta. Można chyba nawet zaryzykować twierdzenie, że za treści i formę, które odpowiadają odbiorcy. Czy dadzą napiwek za tekst obiektywny lub – co gorsza – za przekazanie prawdy (jakakolwiek by ta prawda była)? Tu już możemy mieć problem. Można więc dać napiwek – na przykład – za atak na księży (bo gdzieś opisano orgię z udziałem duchownych), pochwalić, rzucając trochę grosza, donos na rząd do Komisji Europejskiej podpisany przez kilku byłych urzędników państwowych, czy rzucić kilka srebrników choćby generalnie za plucie na Polskę pod rządami, które akurat odbiorcy nie odpowiadają. Ale można też rzucić kilka złotych za promocję „prawdziwych” wartości (cokolwiek byłoby tymi wartościami). Wedle uznania, w końcu mamy pluralizm.
Temat jest stary jak świat. Starszy nawet niż dziennikarstwo. Generalnie pochlebcy nie są wysoko oceniani. Z drugiej jednak strony ludzka natura się nie zmienia: chętniej słuchamy miłych słów, choćby były nie do końca szczere, niż słów prawdy, która – jak wiadomo – czasem boli. A poza tym – nie jest zbyt kulturalnie tak od razu „całą prawdę” komuś – jak to się mówi – wywalić…
Dlatego chętniej płacimy za treści zamówione i zrealizowane (zwłaszcza teraz w kampanii wyborczej) niż treści niezależne, bliższe obiektywnej prawdy. W epoce postnowoczesnej określenie „prawda” przestało znaczyć to, co znaczyło kiedyś. Dziś każdy ma swoją narrację i swoją „prawdę”. Niestety często jest to prawda kupiona. Stała się ona produktem, który ma określony termin przydatności do spożycia i konkretną cenę.
Płacimy za treści określone, za „prawdę wykreowaną” i zindywidualizowaną jak kiedyś u krawca za ubranie na wymiar. Cena jest adekwatna do jakości. Naprawdę wartościowa prawda, ta jedyna, ma cenę dużo wyższą. Trzeba do niej dotrzeć samemu. A to bardzo droga wyprawa, wymagająca wysiłku, także intelektualnego i moralnego.
Mediów jest coraz więcej, ale niezależnej prasy – coraz mniej.
Można by powiedzieć, że wszystko już było: farmy trolli, opłacanych za konkretne zlecenia polityczne, lansy, medialne kampanie nienawiści, dyskredytacji, zniesławienia lub promocji „naszości”, przemysł pogardy, fake newsy, propaganda, media sponsorowane imitujące prawdziwe dziennikarstwo… Ale tego, w tak jawny sposób ujawniającego się kelneryzmu – jeszcze chyba nie było.
Domyślam się, że będzie jeszcze ciekawiej/straszniej. ©℗
Roman Ciepliński
Roman Ciepliński, redaktor naczelny "Kuriera Szczecińskiego"