Jedna z organizacji pozarządowych organizuje cykl przedwyborczych warsztatów dla mediów. Szkolenia dotyczyć mają problemu dezinformacji, fact-checkingu przedwyborczego oraz narzędzi ułatwiających weryfikację treści.
Można by zapytać: skoro dziennikarze, ludzie mający ponoć największy dostęp do informacji, do ich źródeł i możliwości weryfikacji tychże, potrzebują szkoleń, to co dopiero zwykli ludzie czerpiący wiedzę bezpośrednio z otaczającej ich rzeczywistości (także z bezpośrednich kontaktów z politykami w obecnej kampanii wyborczej), z mass mediów, no i przede wszystkim - mediów społecznościowych?
Smutne niestety mamy doświadczenia związane z przepływem informacji w czasie tak zwanej pandemii koronawirusa covid-19. Nie tylko zwykli ludzie ale nawet dziennikarze nie mieli możliwości weryfikowania płynących z góry informacji. Zarządzający pandemią potraktowali wówczas mass media jako instrument mający ułatwić to zarządzanie dawkując strach, sterując zachowaniami społecznymi, kreując pożądane postawy, przekazując niekiedy irracjonalne sugestie, zakazy jak choćby ten dotyczący wchodzenia do lasów czy parków, czy chodzenia w maseczkach nawet po pustych ulicach. Udało się skutecznie sterować ludźmi. Buntowników dość skutecznie pacyfikowano, czego przykładem mogą być nieliczni nękani przez własne środowisko, izby lekarskie i organa państwa lekarze, którzy kwestionowali oczywiste absurdy, wskazywali alternatywne metody zapobiegania i leczenia. Sceptycy (także tak zwani antyszczepionkowcy) byli stygmatyzowani i nazywani - płaskoziemcami.
Podobnie jest obecnie, w trakcie wojny na Ukrainie. Jest w Polsce „jedna słuszna linia” jeśli chodzi o informacje dotyczące tego konfliktu. Tu zgoda - podobnie jak to było w czasie pandemii - jest dość powszechna. Od lewicy do prawicy, prawie wszyscy (wyjątkiem jest jedna partia, która może okazać się czarnym koniem tych wyborów) mówią to samo. Kto się wyłamuje - jest „ruską onucą”.
Kto zatem będzie przewodnikiem dla współczesnego człowieka, skazanego na manipulacje w świecie zależnych mediów? Zależnych nie tylko od ośrodków władzy ale i grup kapitałowych?
Roman Ciepliński
PS. „Kurier Szczeciński”, drogi Czytelniku, który trzymasz właśnie w ręku, lub który czytasz za pośrednictwem Internetu, jest jednym z trzech ostatnich w Polsce dzienników, które nie należą do żadnego z dużych koncernów.
Roman Ciepliński, redaktor naczelny "Kuriera Szczecińskiego"