Podobno Literacka Nagroda Nobla, przyznana Wisławie Szymborskiej w roku 1996, była dla Poetki wielką traumą. I przełomem w jej siedemdziesięciotrzyletnim już, a wciąż niegotowym na tak piękne spełnienie życiu. Wśród jej bliskich - w niewielkim kręgu przyjaciół, twórców, redaktorów - mówiło się, że podzieliła je na dwa okresy: przed i po wręczonej w Sztokholmie nagrodzie.
„Przed" była cenioną, popularną autorką lubianych i rozpoznawalnych wierszy - małych traktatów filozoficzno-lirycznych, cierpkich w diagnozie rzeczywistości, ironią podszytych - pozostawała jednak w dystansie do świata literatury, żyjąc skromnie w otoczeniu krakowskich przyjaciół, z dala od blasku reflektorów.
„Po" stała się nagle Narodową Chlubą, obiektem serdecznego zainteresowania, lecz i krytyki, wyciągającej jej z życiorysu młodzieńcze zafascynowanie komunizmem, to znów obarczającej ją odpowiedzialnością za „odebranie" Nobla Zbigniewowi Herbertowi, który - jak uważała prawa strona polskiej sceny politycznej - bardziej sobie na ten zaszczyt zasłużył. Musiała się z tym wszystkim zmierzyć. I było to dla niej
...