Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Białowłosa kobieta płacze

Data publikacji: 06 października 2020 r. 22:19
Ostatnia aktualizacja: 23 marca 2022 r. 08:43
Białowłosa kobieta płacze
Biały cmentarz w Gardelegen. Wśród krzyży Frank-Walter Steinmeier i jego żona Elke Büdenbender. Fot. Jens SCHLUTER/www.bundespraesident.de  

Jeńców zamknięto w murowanej stodole. Było ich 1016 – przeżyło jedenastu, wśród nich Romuald Bąk, Żyd z Polski. W połowie września tego roku uczestniczył w uroczystościach 75. rocznicy zbrodni w majątku Isenschibbe na przedmieściach Gardelegen w Saksonii-Anhalt. Prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier cytował jego słowa: „Wszędzie był ogień. Ludzie płakali, krzyczeli, jęczeli, wołali o pomoc”. W uroczystościach brał również udział drugi z ocalonych, Edward Antoniak z Wielunia, na który we wrześniu 1939 r. spadły pierwsze niemieckie bomby.

Gdy kończyła się wojna, hitlerowcy likwidowali obozy koncentracyjne. Więźniów pędzili w marszach śmierci do centralnych rejonów Rzeszy. Chcieli „uratować” siłę roboczą, licząc na to, że cudowna broń Hitlera odmieni losy wojny. W marszach śmierci zmarło tysiące zamęczonych i wygłodzonych ludzi.

Przez Gardelegen pędzono jeńców z obozów koncentracyjnych Neugamme i Mittelbau-Dora. Gdy wieczorem 13 kwietnia 1945 r. wchodzili do stodoły w Isenschibbe, słyszeli kanonadę stojącej w pobliżu amerykańskiej artylerii. Na słomie wypełniającej wnętrze układali się do snu. Wolność była tuż-tuż.

Niemcy podpalili słomę. Gdy jeńcy tłumili ogień, strażnicy z Wehrmachtu i SS znów go rozniecali, strzelali do ludzi, rzucali granaty zapalające. Zamknęli wrota stodoły i zaryglowali. Pomagali im mieszkańcy Gardelegen. Stojąc na zewnątrz, musieli słyszeć krzyki ludzi ginących w ogniu.

Rano mieszkańcy miasteczka chcieli zatrzeć ślady zbrodni. Nie zdążyli. Weszli Amerykanie. Melchior Wańkowicz, któremu Romuald Bąk opowiadał o tym, co przeżył, zapisał, że gdy zorientowali się, co zaszło, przyprowadzili mężczyzn z Gardelegen. Kazali im wyjmować ze stodoły spalone ciała, zawijać w białe płótna, całować, chować w zbiorowej mogile. Stworzyli w Gardelegen cmentarz ofiar.

* * *

Po wojnie miasteczko było w NRD. Jej władze powołały tam miejsce pamięci. Odsłonięto pomnik, przy którym 13 kwietnia każdego roku odbywają się uroczystości upamiętniające ofiary. Pandemia przesunęła je w tym roku na wrzesień.

Frank-Walter Steinmeier mówił:  „Ci, którzy zamordowali tu ponad tysiąc osób, to byli Niemcy. Jako prezydent Niemiec w głębokim smutku i pokorze chylę czoła przed ofiarami. Większość z nich do dziś jest bezimienna. Pochodzili z całej Europy. W wielu krajach nadal trwa ból, do dziś czują go rodziny ofiar”.

W uroczystości uczestniczyły Agnieszka Śliwińska, germanistka z Polski, i Swenja Granzow-Rauwald, politolożka z Niemiec, wnuczki ofiar nazistowskich zbrodni. Dziękując im za przybycie, prezydent Steinmeier mówił:  „Wszystkich bliskich ofiar pragnę zapewnić: my, Niemcy, jesteśmy głęboko wdzięczni za dłoń wyciągniętą do nas w geście pojednania przez naszych sąsiadów i potomków ofiar. Jesteśmy świadomi naszej odpowiedzialności i chcemy jej sprostać”.

W 1945 r. Władysław Śliwiński miał 25 lat. Był więźniem Sachsenhausen i Neuengamme. Zmarł podczas marszu śmierci 11 kwietnia 1945 r. w okolicach Gardelegen. Datę śmierci i miejsce pochówku udało się Agnieszce Śliwińskiej ustalić dopiero w ubiegłym roku. Pomógł jej Ośrodek Karta, a głównie Międzynarodowa Służba Poszukiwań działająca w Bad Arolsen, gromadząca dokumentację ofiar nazistowskich prześladowań.

Więźniem KZ Neuengamme był również dziadek Swenji Granzow-Rauwald, niemiecki Żyd. Jego wnuczka działa dziś w multimedialnym przedsięwzięciu „#WaswillstDutun?”, zajmującym się dokumentacją losów rodzin w czasach nazizmu. Przewodniczy międzynarodowej organizacji Amicale Internationale KZ Neuengamme.

Prezydent Steinmeier podkreślał:  „To ważne, abyśmy pamiętali. Abyśmy podtrzymywali pamięć o zbrodniach, o których dziś zbyt wielu Niemców nic nie wie. Gardelegen (…) jest symbolem wszystkich zbrodni, których Niemcy dopuścili się w ostatnich tygodniach i dniach wojny. Mordowali do ostatniej chwili, w samym środku Niemiec, wszędzie w Niemczech”.

Mówił, że sprawcami zbrodni w Gardelegen i wielu innych miejscach byli też cywile, policja i volkssturm, do którego należeli starcy i prawie dzieci. Dodając, że znani są Niemcy, którzy sprzeciwiali się zbrodniom, przyznawał, że było ich niewielu. Podkreślał, że po wojnie liczni winowajcy uniknęli kary. Nigdy nie stanął przed sądem jeden z głównych sprawców masakry w Gardelegen.

* * *

Frank-Walter Steinmeier przypominał o konieczności pamięci i otwartej dyskusji o nazistowskich zbrodniach. Rozmawiają o nich uczniowie gimnazjum w Gardelegen, noszącego imię Sophie i Hansa Schollów, rodzeństwa studentów, którzy w 1943 r. zostali straceni za działalność w antynazistowskiej grupie „Biała Róża”. Zakładali ją rok wcześniej w Monachium. Dziś w szkole w Gardelegen działa Koło Zainteresowań „Kamienie Pamięci”.

„Trzeba wiedzieć i wiedzę przekazywać w przyszłość. Pamięć o przeszłości nie jest brzemieniem. Stanie się brzemieniem, jeśli ją zakłamiemy” – mówił prezydent Steinmeier.

Podkreślał, że dziś, gdy także w Niemczech są podważane demokracja i państwo prawa, gdy „autorytarne, a nawet volkistowskie myślenie wykazuje nową uwodzicielską siłę”, gdy dochodzi do zamachów dokonywanych przez grupy neonazistowskie i skrajnie prawicowe, obowiązkiem każdego człowieka, wynikającym z poczucia odpowiedzialności, jest zwalczanie wszelkich przejawów antysemityzmu i nienawiści rasowej, angażowanie się na rzecz demokracji i godności każdego człowieka.

Dodawał: „Dziś musimy zdać ten egzamin wobec następnych pokoleń, musimy go zdać dla nich, dla młodych, którzy powinni wiedzieć, jakie cierpienia i krzywdy sprowadziły na Niemcy i Europę dyktatura, nienawiść rasowa i nacjonalizm”.

W miejscu pamięci Feldscheune Isenschibbe w Gardelegen otwarto nową placówkę dokumentacyjno-edukacyjną.

* * *

W kwietniu 2005 r. przyszła do redakcji „Kuriera” grupa szczecińskich harcerzy. Opowiadali, że wrócili z Gardelegen, gdzie uczestniczyli w uroczystościach 60. rocznicy zbrodni. Wówczas była to Wielkanoc.

W Isenschibbe zginął brat mamy jednego ze szczecinian. Miejsce jego śmierci i pochówku udało się ustalić dopiero w 1972 r. Został ekshumowany i przewieziony do rodzinnej wsi pod Krakowem.

Jego siostra chciała zobaczyć miejsce, gdzie zginął. Zawiózł ją tam syn, pojechali harcerze. Nazajutrz po rocznicowych uroczystościach Cornelia Ahlfeld pisała w dzienniku „Volksstimme”: „Niska, białowłosa kobieta stoi przed pomnikiem. Nie rozumie żadnego słowa po niemiecku, ma 92 lata i płacze. Po wielu latach jest tu, gdzie 13 kwietnia 1945 roku został zamordowany jej brat, Władysław Opioła. Mówi, że nie czuje nienawiści, że ma tylko łzy dla swojego brata. Ściska dłonie ludziom, wdzięczna za współczucie, za smutek Niemców”.

Szczecińscy harcerze opowiadali o swych niemieckich rówieśnikach z Gardelegen, którzy przyszli na uroczystość z transparentem: „13 kwietnia 1945 roku był najczarniejszym dniem w historii naszego miasta”.

Bogdan TWARDOCHLEB

PS Po rozmowie z harcerzami długo zbierałem materiały do artykułu o zbrodni w Gardelegen. Oglądałem porażające zdjęcia, które w Isenschnibbe zrobili amerykańscy żołnierze. Nie umiałem znaleźć słów, by opisać to, co tam się stało. Byłem bezradny. Nie napisałem artykułu.

(b.t.)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

@kontynuują dzieło.
2020-10-16 22:43:58
twój wpis mnie zaintrygował - mógłbyś wyjaśnić kto to są "naziści polscy" oraz "własciciele boga"? (starałem się zachować oryginalną pisownię)
kontynuują dzieło.
2020-10-07 09:02:15
Naziści niemieccy szerzyli nienawiść. Teraz naziści polscy razem z włascicielami boga kontynuują dzieło.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA