Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Kto wygra niedzielne wybory?

Data publikacji: 22 września 2021 r. 11:35
Ostatnia aktualizacja: 23 marca 2022 r. 08:43
Kto wygra niedzielne wybory?
Miejsca w Bundestagu czekają. Fot. Bundestag  

Jeśli sprawdzą się prognozy, niedzielne wybory do Bundestagu wygrają socjaldemokraci pewną, acz niezbyt dużą przewagą głosów nad chadekami. Czy jednak nowym kanclerzem zostanie ich lider Olaf Scholz, obecnie wicekanclerz i minister finansów w koalicyjnym rządzie Angeli Merkel? Nie można też wykluczyć zwycięstwa chadeków, a może być i tak, że nawet jeśli dostaną mniej głosów niż SPD, to stworzą większościową koalicję z zielonymi (Die Grüne) i liberałami (FDP). Gdyby to się ziściło, kanclerzem zostanie ich kandydat Armin Laschet, premier Nadrenii Północnej-Westfalii.

Jednak wynik wyborów może być zupełnie inny, zaskakujący – powiada Marcel Schütz z Northern Business School w Hamburgu, specjalista teorii organizacji i podejmowania decyzji, badający odstępstwa od reguł w gospodarce i działalności publicznej. Uważa, że trafność prognoz wyborczych jest dziś podobna do trafności prognoz pogody: obie coraz częściej się nie sprawdzają. Tak jak zaskoczeniem był wynik referendum europejskiego w Wielkiej Brytanii i wygrana Donalda Trumpa w USA, niespodziewane były również tegoroczne katastrofalne powodzie w Niemczech.

Wybory nad Sprewą i Renem już de facto trwają. Głosować można bowiem listownie, na co zdecydowało się grubo ponad 30 proc. wyborców (w Meklemburgii-Pomorzu Przednim aż 50 proc.), m.in. ze względu na pandemię. Specjalne czerwone koperty z ich głosami są zabezpieczane i będą otwarte w niedzielę wieczorem, gdy czas wyborów minie. Przypomnieć tu warto, że głosowanie korespondencyjne wprowadzono w RFN już w 1957 roku. Z roku na rok stawało się coraz popularniejsze.

Niemieckie wybory określa sześć przymiotników. Są powszechne, bezpośrednie, wolne, równe, tajne i – co szczególnie ważne ze względu na wiarygodność głosowania korespondencyjnego – transparentne. System głosowania jest mieszany – większościowy i proporcjonalny. W całym państwie już od dawna jest 299 okręgów wyborczych. Każdy wyborca oddaje dwa głosy: jeden na konkretnego kandydata (głosowanie bezpośrednie), drugi – na kandydata z jakiejś listy partyjnej. W efekcie jedna połowa składu Bundestagu to posłowie wybrani bezpośrednio (jeden z każdego okręgu), a druga – wyłonieni z list tych partii, które przekroczyły próg wyborczy. Parlament winien więc liczyć 598 deputowanych. Dziś liczy ich jednak aż 709, co jest skutkiem dodatkowych zapisów, dotyczących przeliczania głosów na mandaty. Trudno tu wyjaśniać szczegóły, w każdym razie umacnia się w RFN przekonanie, że posłów jest za dużo. Dodajmy przy okazji, że Bundesrat, izba wyższa parlamentu, liczy 69 deputowanych, których delegują poszczególne landy.

Na tegorocznej kampanii odbija się lęk przed przyszłością kraju, Europy, świata. Ze względu na pandemię nie ma tak charakterystycznych otwartych spotkań i wieców wyborczych. W debatach i prezentacjach kandydatów dużo mówi się o ochronie środowiska, w tym klimatu i wody, możliwej fali uciekinierów z rejonów wojen, terroru i żywiołowych katastrof, konieczności przejścia na odnawialne źródła energii, o nowych technologiach, problemach pandemii, demografii, dotkliwych lukach w zatrudnieniu, nierównym dostępie do szybkiego internetu i sieci telefonii komórkowej, sprawach społecznych.

Na ogólną atmosferę wyborów ma wpływ poczucie niepewności związane z odejściem kanclerz Angeli Merkel. Dla wielu obywateli RFN to symboliczny koniec lat stabilizacji, zwłaszcza że jak na całym świecie, tak i w Niemczech pogłębia się nieufność do polityków, rośnie wpływ mediów społecznościowych, a poprzez nie teorii spiskowych, niszczących zaufanie do polityki, demokracji, państwa. Mówi się o manipulowaniu wyborcami, ostrzega przed możliwymi czy urojonymi oszustwami.

Jasne, że kandydaci obiecują skuteczne rozwiązywanie problemów. W programach pojawią się wątki relacji z Polską. Chadecy mocno akcentują np. wagę Trójkąta Weimarskiego. Piszą też: „Dla nas centralnym zadaniem niemieckiej polityki zagranicznej pozostaje bliska współpraca i przyjaźń z Polską”. Deklarują wolę intensywnej rozbudowy infrastruktury komunikacyjnej z Czechami i Polską, a dzięki temu wzmacniania „wspólnych regionów granicznych w sercu Europy”. Zieloni też kładą nacisk na współpracę z Francją i Polską. Liberałowie wspominają o Polsce w negatywnym kontekście stref wolnych od LGBT, a lewica przypomina o dziedzictwie wojennych zbrodni Niemców „zwłaszcza w Polsce i ZSRR”. Największe partie uważają, że trzeba współpracować z Rosją, zdecydowanie wspierając jednocześnie Ukrainę, przeciwstawiając się agresji, zaborowi Krymu, niszczeniu demokracji.

Wróćmy do prognoz. Wynika z nich, że wybory wygra SPD, zdobywając 25-27 proc. głosów, przed CDU/CSU (20-25 proc. głosów) i Zielonymi (15-17 proc.). Do Bundestagu wejdzie jeszcze Alternatywa dla Niemiec (AfD), liberałowie (FDP) i lewica (Die Linke).

Po wyborach trzeba będzie stworzyć koalicję. Jaką? Sondaże wskazują, że największe poparcie społeczne (31 proc.) zyskałby sojusz chadeków z Zielonymi i liberałami. Z prognoz wynika, że prawdopodobieństwo jego powstania jest bardzo duże (94,8 proc.), lecz najbardziej prawdopodobna (99,7 proc.!) jest koalicja socjaldemokratów z Zielonymi i lewicą. Możliwe, choć o wiele mniej prawdopodobne są inne koalicje, przy czym żadna ze „starych partii” nie chce tworzyć sojuszu z AfD. Powoływanie nowego rządu może więc trwać niekrótko. Obywatele RFN są już jednak przyzwyczajeni do najróżniejszych koalicji i szczegółowego negocjowania koalicyjnych umów.

W niedzielę odbędą się też wybory do landtagów Meklemburgii-Pomorza Przedniego i Berlina. Również i w tych wyborach już trwa głosowanie korespondencyjne.

Według prognoz w sąsiadującej z Pomorzem Zachodnim Meklemburgii-Pomorzu Przednim wygra SPD, zdobywając 39 proc. głosów, przed AfD (17 proc. głosów) i CDU (14 proc. głosów). W parlamencie krajowym w Schwerinie znajdą się jeszcze lewica, liberałowie i Zieloni. Największe jest prawdopodobieństwo, że ponownie powstanie rząd wielkiej koalicji SPD/CDU i że nadal będzie nim kierować socjaldemokratka Manuela Schwesig.

W swoim programie SPD stawia na gospodarkę, sprawiedliwość społeczną, w tym m.in. darmowe przedszkola, ekologię, innowacyjność, CDU akcentuje zwłaszcza konieczność zwiększania liczby nauczycieli i m.in. rozwoju szybkiego internetu, w czym land jest „czerwoną latarnią” Niemiec. Obie partie stawiają na rozbudowę kolei i połączeń autobusowych.

Obie chcą dobrych kontaktów z Rosją, Polską, krajami nadbałtyckimi. Uważają, że Nord Stream 2 to inwestycja potrzebna, bo zabezpieczy energię w czasie przechodzenia państwa na produkcję energii ze źródeł odnawialnych. Obie chcą rozbudowywać współpracę zwłaszcza z Zachodniopomorskiem. SPD pisze w swym programie o koniecznej modernizacji połączeń komunikacyjnych ze Szczecinem, deklaruje dalsze wspieranie Transgranicznego Szczecińskiego Regionu Metropolitalnego, współpracę w zakresie opieki zdrowotnej.

Berlińczycy wybiorą posłów do Izby Deputowanych (Abgeordnetenhaus) i radnych dzielnic, z których każda jest mniej więcej wielkości Szczecina. Według prognoz największe szanse na stworzenie berlińskiego rządu będzie miała koalicja SPD – Zieloni – CDU, a niewiele mniejsze koalicja SPD – Zieloni – Lewica. Wszystko wskazuje na to, że nadburmistrzynią stolicy Niemiec zostanie Franziska Giffey (SPD). Szczególnie ważne problemy, dyskutowane podczas kampanii, to lawinowo rosnące ceny wynajmu mieszkań, niedomogi bezpieczeństwa publicznego i działalności policji, ochrona środowiska i klimatu. Jednocześnie z wyborami odbędzie się referendum, w którym berlińczycy wypowiedzą się w sprawie propozycji pozbawienia prawa własności firm, które wynajmują mieszkania.

Bogdan TWARDOCHLEB

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA