W Europie jest to wciąż wyjątkowe: Collegium Polonicum w Słubicach jako wspólne przedsięwzięcie dwóch uniwersytetów w dwóch krajach. Jednak pomysł, żeby obie uczelnie stworzyły także wspólny wydział, nie posuwa się do przodu. Zamiast tego są złe wiadomości.
„Polski Dziki Zachód” – tak brzmi dość dziś ekscytujący tytuł książki, która przed dwoma laty została wyróżniona w Warszawie nagrodą „Książka historyczna roku”. Beata Halicka opisuje w niej zasiedlanie po 1945 roku dawnych niemieckich ziem na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej przez Polaków – robotników przymusowych III Rzeszy, wypędzonych z polskich Kresów i zwykłych poszukiwaczy przygód. Książkę, która w 2013 roku ukazała się najpierw po niemiecku, napisała jako habilitację na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Nad wydaniem polskim pracowała w ramach profesury w Polsko-Niemieckim Instytucie Badawczym w Słubicach, działającym przy Collegium Polonicum.
Jednak Beata Halicka, historyk, która prowadziła także liczne prace naukowe w regionach granicznych USA i Kanady, latem musiała spakować swe rzeczy. Od jesieni będzie pracowała na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu – 180 kilometrów od granicy. Z uśmiechem, lecz trochę przez łzy mówi, że „będzie to dla niej ciekawe wyzwanie”, które „oczywiście ją cieszy”. Strapiona zauważa jednak, że niezwykły klimat akademickiej bliskości i zrozumienia, jaki rozwinął się nad Odrą między Polakami i Niemcami, nie będzie już taki jak dotychczas.
Bowiem z Beatą Halicką odchodzi do Poznania z pogranicza 24 kolejnych polskich naukowców.
– Do 30 września Instytut Badawczy będzie rozwiązany – mówi dyrektor Collegium Polonicum dr Krzysztof Wojciechowski.
Główną tego przyczyną jest fakt, że polski krajobraz uczelniany, który po 1990 roku rozrósł się nadmiernie, jest właśnie porządkowany. Naukowcy powinni być związani z jednym wydziałem na uczelni, ich prace będą wtedy oceniane i finansowane według jasnych kryteriów.
Ale instytut w Słubicach, powołany 2012 roku, miał się w przyszłości przekształcić w wydział. Dzięki temu uniwersytety we Frankfurcie nad Odrą i Poznaniu chciały na wyższy poziom podnieść współpracę. Gdy prezydenci obu państw, Joachim Gauck i Bronisław Komorowski, inaugurowali w październiku 2013 roku nowy rok akademicki nad Odrą, byli pod wrażeniem tego projektu. Był przecież zgodny z ideą pogłębiania współpracy w Unii Europejskiej.
Potrzebny był oczywiście impuls. Miał być nim instytut. Bowiem przeciwnie niż przed rozszerzeniem Unii Europejskiej na wschód, gdy nie tylko Polacy, lecz także liczni Niemcy i młodzi ludzie z innych krajów ciągnęli na studia do Słubic, zainteresowanie nimi znacząco zmalało. W najlepszych latach na Collegium Polonicum było 1900 studentów, teraz jest jeszcze około czterystu.
Problem powstał też dlatego że naukowcy z Viadriny nigdy nie identyfikowali się z interdyscyplinarnym charakterem Polsko-Niemieckiego Instytutu Badawczego. Zakres transgranicznych tematów, jakie podjął, rozciągał się bowiem od problematyki utrzymania czystości wód Odry, poprzez kryminalistykę po historię.
– Trochę miszmasz – uważa Krzysztof Wojciechowski.
Z pięciu profesorów i siedmiu asystentów, których zatrudnienie na Collegium Polonicum finansuje Brandenburgia (1,2 mln euro rocznie), tylko jeden naukowiec pracował w instytucie. Gdy w latach 90. Collegium Polonicum nie miało jeszcze własnej siedziby, musiało wynajmować pomieszczenia w Domu Kultury, a nawet w banku. Były to jednak czasy entuzjazmu pokolenia twórców.
Tymczasem we Frankfurcie pojawił się pomysł, żeby w związku z rozwojem cyfryzacji Collegium Polonicum zajęło się tematami społecznymi.
– Poprzeczkę postawiono jednak tak wysoko, że rzeczywistość znalazła się pod poprzeczką – mówi dr Wojciechowski w charakterystyczny dla siebie sposób.
Kwaśno zrobiło się również w ministerstwie nauki w Poczdamie, które wielokrotnie sygnalizowało swe wsparcie dla idei wspólnego wydziału. Gdy stało się jasne, że ówczesny prezydent Viadriny Alexander Wöll nie rozwinął projektu, ulżono mu, skracając kadencję profesurą w Poczdamie.
Skonsternowani takim obrotem sprawy są uczestnicy licznych społecznych przedsięwzięć, dla których Collegium Polonicum stało się punktem kontaktowym, jak choćby sieć polsko-niemieckich inicjatyw seniorów. Zamiast tego Uniwersytet Poznański powołał w gmachu collegium jakiś rodzaj elitarnego liceum, w którym niebawem zacznie naukę czterdzieścioro polskich uczniów. Płacąc 100 euro czesnego miesięcznie, będą tu mogli zdobyć maturę.
Gdy w minionych latach zadawano na Viadrinie pytania o kontakty z Poznaniem, monotonnie zbywano je sloganami, że opracowywane są nowe pomysły i trwają konsultacje. Niewiele w rzeczywistości zrobiono.
Dietrich SCHRÖDER
PS Już po oddaniu artykułu do druku obecny prezydent Viadriny prof. Stephan Kudert oświadczył, że Uniwersytet Europejski i Uniwersytet Adama Mickiewicza chcą przygotować wspólne studia MBA z informatyki. Wydział powinien zacząć pracę w roku 2019 lub 2020.
Pierwodruk w „Märkische Oderzeitung”