Niedziela, 24 listopada 2024 r.  .
REKLAMA

Zakochany w Szczecinie

Data publikacji: 25 stycznia 2021 r. 12:45
Ostatnia aktualizacja: 23 marca 2022 r. 08:43
Zakochany w Szczecinie
Hans-Gerd Warmann podczas jednej z ostatnich wizyt w Szczecinie Fot. (b.t.)  

Gdy Hans-Gerd Warmann urodził się 15 maja 1931 roku, jego miasto nazywało się Stettin. Gdy w 1970 roku przyjechał do niego po raz pierwszy po wojnie, nazywało się Szczecin. Jednak niezależnie od nazwy uznawał je za swoje miasto rodzinne. Nawiązał wiele znajomości i przyjaźni zarówno z jego dawnymi niemieckimi, jak i dzisiejszymi polskimi mieszkańcami. Poświęcił mu książki, setki artykułów, niezliczone godziny rozmów. Zmarł tydzień temu w swoim domu w Ratzeburgu (Szlezwik-Holsztyn).

Był skromny, życzliwy, ciekawy ludzi i spraw miasta, które było dla niego miejscem najdroższym na ziemi. Gdy ktoś z Polaków mówił mu: „Hans-Gerd, przecież to jest nasze wspólne miasto”, był wzruszony, cieszył się, oczy mu się śmiały. Rozmawiając kilka lat temu z Adamem Zadwornym („Gazeta Wyborcza”), opowiadał: „Gdy wodolotem płynąłem ze Świnoujścia przez Zalew Szczeciński „do domu”, na widok Wieży Bismarcka na nadodrzańskich wzgórzach i Hakenterrasse (obecne Wały Chrobrego) popłynęły mi łzy. Te wrażenia mnie obezwładniły. Miłość do tego miasta nie zniknęła. Wciąż z krytycznym zainteresowaniem śledzę jego rozwój”.

Pochodził z typowej szczecińskiej rodziny. Jego ojciec brał udział w pierwszej wojnie światowej. Przed drugą wojną on sam zaczął naukę w Gimnazjum Realnym im. Schillera przy dzisiejszej ulicy Mazowieckiej (dawniej Schillerstraße). Dywanowy nalot na miasto w sierpniu 1944 roku kompletnie zniszczył masywny gmach szkoły. Podczas radzieckiego ostrzału miasta w marcu 1945 roku zginął Jego ojciec. Zanim do miasta weszli Rosjanie, On i matka uciekli. Zatrzymali się w pobliżu nadbałtyckiego miasteczka Damgarten. Tamte lata i wydarzenia opisał w wydanym kilka lat temu dzienniku.

Gdy wojna się skończyła, wrócili z matką do Szczecina. Wróciło ponad 80 tysięcy niemieckich szczecinian, bowiem alianci wzywali uciekinierów, aby wracali do miejsc stałego zameldowania. Warmannowie mieszkali najpierw na Gumieńcach, a później pod Stołczynem, gdzie ich krewni mieli gospodarstwo. Wyjechali ze Szczecina w październiku 1945 roku.

Hans-Gerd Warmann ukończył studia dziennikarskie i pracował w różnych gazetach. Przez wiele lat działał w organizacjach niemieckich szczecinian, spotykał się i rozmawiał z Polakami. Jego dorobek publicystyczny to setki artykułów o historii Pomorza i Pomorzan. Był redaktorem rocznika „Stettiner Bürgerbrief”. Opublikował zbeletryzowaną opowieść „Was bleibt, ist die Hoffnung” („Jedyne, co zostało, to nadzieja”), w której opisał ostanie dni wojny i pierwsze miesiące pokoju w Szczecinie.

Kolejnej książce dał tytuł „Herr Abrahamson, Ihre Synagoge brennt” („Panie Abrahamson, pańska synagoga płonie”). Spotkała się z dużym zainteresowaniem także w Szczecinie, a jej promocję w Książnicy Pomorskiej prowadził znany szczeciński historyk pomorzoznawca prof. Włodzimierz Stępiński. Hans-Gerd Warmann opisał w niej codzienność pierwszych powojennych miesięcy miasta, życie wśród ruin, głód, choroby, kontakty Niemców z Polakami i Rosjanami, miejskie targowiska, gdzie można było kupić niemal wszystko.

Wiedział, że Szczecin nie będzie już niemiecki i że winę za to ponoszą Niemcy, którzy rozpętali wojnę. Opisał początki nazizmu w Szczecinie, tworzenie się nazistowskiej prasy, karierę mordercy Edmunda Heinesa, który został czołowym funkcjonariuszem SA, jak też pierwszy obóz koncentracyjny, utworzony w Szczecinie tuż po dojściu Hitlera do władzy, wystawę „sztuki zdegenerowanej”, pogrom Żydów i spalenie synagogi 9/10 listopada 1938 roku. Kolejne rozdziały poświęcił Wilhelmowi i Arturowi Kunstmannom, niemieckim Żydom i potężnym armatorom, których firmę przejęli naziści, oraz zamachowi na redakcję socjaldemokratycznej gazety „Volks-Bote”. Książkę zamykają szkice o szczecińskich antynazistach: Erwinie Fischerze z Golęcina, komuniście, który został ścięty 8 grudnia 1942 roku, Hermannie Stöhrze, społeczniku i pacyfiście, którego skazano na śmierć za odmowę przyjęcia karty mobilizacyjnej latem 1939 r. oraz trzech księżach katolickich: Carlu Lampercie, Friedrichu Lorenzu i Herbercie Simoleicie, których zgładzono 13 listopada 1944 r.

Hans-Gerd Warmann był miłośnikiem książek. Przyjeżdżał do Szczecina na pomorzoznawcze spotkania historyczne i prezentacje nowych publikacji, wydanych w Niemczech, głównie z Lubece. Ale przyjeżdżał też po to, żeby w swoim rodzinnym mieście być. Wtedy spacerował jego ulicami i nabierał sił. Cieszyły go sukcesy miasta, opisywał je w „Stettiner Bürgebrief”.

Miał w Razteburgu dwa domy. W jednym mieszkał z żoną, również rodowitą szczecinianką, Evą-Marią Schoper, a w drugim mieszkały jego książki. Trzy lata temu zaczął je przekazywać Książnicy Pomorskiej. Podarował jej kilkadziesiąt tysięcy tomów.

Hans-Gerd Warmann należał do ostatniego pokolenia niemieckich szczecinian. Dopóki starczało mu sił, odwiedzał swoje miasto regularnie. Kochał je.

Bogdan TWARDOCHLEB

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Szczecina
2021-02-09 17:52:10
bronili Francuzi, Belgowie i Holendrzy - z uznaniem wyrażał się o nich gen Batow w swoich wspomnieniach, Niemcy w dużej części zwiali - warto napisać też że ludność cywilna musiała opuścić Szczecin na rozkaz niemieckiego dowództwa zamieniającego Szczecin w twierdzę - to a propos twierdzeń o wysiedlaniu Niemców przez Polaków.
Quistorp
2021-01-26 21:53:31
P>S> Kazimierz Golczewski; 1. Porzucona Twierdza. 2. Kazimierz Golczewski; Wyzwolenie Pomorza Zachodniego w Roku 1945
Quistorp.
2021-01-26 21:04:05
Z tym ostrzeliwaniem miasta przez....[Podczas radzieckiego ostrzału miasta w marcu 1945 roku zginął Jego ojciec] ... To trochę lipa. Ostrzał to może być artyleryjski, nawet przez dorzecze Odry. Armia Czerwona prowadziła krwawe boje o zdobycie Dąbia i Podjuch. Czyli Tatko dzielnie bronił przed "słusznym wrogiem". Kazimierz Golczewski opisał to w swojej książce trochę inaczej. Czerwonoarmiści weszli do miasta od strony Gumieniec. Co do ...[Trzy lata temu zaczął je przekazywać Książnicy Pomorskiej. Podarował jej kilkadziesiąt tysięcy tomów.]... Za to mieszkańcy Grodu Gryfa winni być Mu dozgonie wdzięczni.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA