W 2022 r. najczęściej słuchanym na rosyjskim YouTube artystą był Islam Itliaszew, wokalista popowy pochodzący z (należącej do Rosji) Republiki Karaczajo-Czerkieskiej na Kaukazie. Wygląda jak uosobienie stereotypów o współczesnych dżygitach. Ciemne włosy, gęsta broda, postawna sylwetka, przeciwsłoneczne okulary. Już po tytułach jego piosenek widać, że to typowy, rosyjski szanson, czyli niezbyt ambitna, popowa muzyka, często romantyzująca świat przestępczy: „Pokochałaś chuligana”, „Chuligan”, „Dziewczyna-kryminał”, „Kradłem i będę kraść”. Ten ostatni tytuł można interpretować nie tylko dosłownie, bo wokalista nawołuje do tego, by „kraść serca”. „Jeśli dziewczyna się tobie spodoba – porwij ją!” – ten apel Itliaszewa do jego fanów płci męskiej, opublikowany swego czasu na Instagramie, wywołał pewne kontrowersje. Porywanie kobiet to stara, jeszcze plemienna, tradycja, rozpowszechniona w muzułmańskich regionach Kaukazu, zakazana jednak nie tylko przez prawo rosyjskie, ale również przez islam. Imamowie jednak są wobec tego typu praktyk bezsilni i często przymykają na nie oko. Odwieczna tradycja ludowa jest na ultrakonserwatywnym Kaukazie silniejsza nawet niż bardzo przecież wpływowa tam religia.
Spośród utworów Itliaszewa we wspomnianym 2022 r. najwięcej wyświetleń zebrał prosty, popowy kawałek o dziewczynie, która jest piękna, ale w środku jest „kobrą”. O wiele ciekawszy jest inny hit kaukaskiego gwiazdora – „Salam alejkum, bracia”. Nagrany w 2019 r., ale bardzo aktualny. Podkładem muzycznym jest melodia lezginki – tradycyjnego, akrobatycznego tańca muzułmańskich ludów Kaukazu, który zresztą wykonywany jest podczas teledysku. Na środku ulicy tańczą przedstawiciele różnych regionów, obleczeni we flagi republik kaukaskich. Utwór ten zyskał ogromną popularność wśród żołnierzy, walczących z Ukrainą. Z pewnością w dużej mierze jest to zasługa lezginki, którą uwielbiają tańczyć nie tylko muzułmanie z Kaukazu, ale również rdzenni Rosjanie. Pod tym konkretnym, kulturowym względem to Dagestan i Czeczenia podbiły Rosję, a nie odwrotnie. Na nagraniach ze strefy przyfrontowej żołnierze rosyjscy (zarówno słowiańskiego, jak i kaukaskiego pochodzenia) najchętniej lezginkę tańczą właśnie do hitu czerkieskiego wokalisty. Ale sukces zapewne tkwi również w tekście. Szczególnie, że na wspomnianych filmikach uzbrojeni po zęby żołnierze przy dźwiękach przeboju nie tylko tańczą, ale również śpiewają…
Tytułowe „salam alejkum” to, jak wiadomo, muzułmańskie powitanie, oznaczające „pokój z wami”. Itliaszew głosi ów pokój narodom Kaukazu. „Salam alejkum, bracia z Inguszetii […] Salam, przyjacielska Osetio […] Salam alejkum, bracia z Dagestanu / Salam alejkum, dumna Czeczenio […] Salam, rodzima Kabardo / O naszej przyjaźni jeszcze świat usłyszy […] W kraju ojczystym, ukochanym powietrze czyste / Orły latają cicho na niebie / Mój dumny kraj i ojczyznę miłą / Uchroń od wojen, mój Allachu!” – śpiewa najpopularniejszy w pierwszym roku pełnoskalowej wojny rosyjski wokalista. Nie, to nie jest hipokryzja ani ponury żart. Ani ze strony Itliaszewa, który nagrał swój hit trzy lata przed inwazją, ani ze strony rosyjskich żołnierzy, którzy najwyraźniej zachwycają się tekstem zupełnie szczerze.
Po pierwsze, odkąd w rezultacie II wojny czeczeńskiej Putin spacyfikował Kaukaz, względny „pokój” w tym regionie jest faktem, od lat nagłaśnianym i wbijanym do głów Rosjan przez kremlowską propagandę. Po drugie, sami kaukascy górale w ogromnej mierze ten pokój akceptują. Czeczenia została zrównana z ziemią i pozostała w granicach Rosji, ale za to panuje tam w zasadzie prawo szariatu i całkowita autonomia kulturowa od Moskwy. Pojedyncze akty terrorystyczne, organizowane przez ISIS, to, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, wypadki przy pracy. Generalnie rosyjski islam to jeden z fundamentów wielonarodowego, antyzachodniego imperium. Po trzecie wreszcie, jak powszechnie wiadomo, Moskwa nigdy na nikogo nie napadła. Nie rozpętuje wojen, tylko niesie na bagnetach pokój, zaprowadzany poprzez chirurgiczne „specoperacje”. Tylko z zachodniej perspektywy ten przekaz zdaje się absurdalny. Rosjanie w swej masie naprawdę szczerze wierzą, iż ich „ojczyznę miłą” uchroni od wojen czy to Allach, czy to prawosławny Bóg, czy to – przede wszystkim! – Putin.
Maciej Pieczyński
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.