Z wypowiedzi rosyjskich polityków (w tym Putina), historyków czy publicystów wynika – w sposób mniej lub bardziej bezpośredni – że Polska w II wojnie światowej była nie tylko ofiarą, ale zarazem również agresorem. A nawet niektórzy sugerują, że to my rozpętaliśmy ten konflikt. I to wcale nie jest żart, nawiązujący do filmowych przygód Franka Dolasa. Tak – według niektórych rosyjskich komentatorów – to Polska częściowo odpowiada za wybuch II wojny światowej.
Polska jako pierwsza w 1934 r. podpisała pakt o nieagresji z hitlerowskimi Niemcami. Rosjanie chętnie mówią o pakcie „Piłsudski-Hitler”. Nietrudno się domyśleć, skąd akurat taka narracja. Wiadomo przecież, że na Zachodzie przyjęło się uważać, iż do wybuchu II wojny światowej doprowadziło podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow. W tej sprawie Parlament Europejski uchwalił nawet rezolucję. Można więc powiedzieć, że współwina ZSRR za najstraszliwszy konflikt w dziejach świata jest na Zachodzie tezą ogólnie przyjętą. Rosja chce od siebie te oskarżenia odsunąć. W te starania zaangażował się nawet sam Władimir Putin. W licznych wypowiedziach chwalił politykę zagraniczną Stalina, argumentując, że nie miał on wyjścia i musiał zgodzić się na porozumienie z III Rzeszą, bo Zachód jakoby chciał go rzucić Hitlerowi na pożarcie i nie pozostawił mu wyboru. Skoro trudno udawać, że pakt ZSRR z III Rzeszą nie miał miejsca, to co więcej pozostaje Rosjanom? Pozostaje otóż twierdzenie typu: „no dobrze, podpisaliśmy pakt o nieagresji z Niemcami hitlerowskimi, ale to był ostatni z tego typu paktów. A pierwsza taki pakt podpisała Polska. Skoro tak, to Polska zaczęła układy z nazistami! To Polska jest winna!”. Wyjątkowo perfidne jest przy tym nazywanie akurat polskiego porozumienia „paktem Piłsudski-Hitler”. Pozostaje żałować, że w historiografii nie utrwaliła się nazwa „pakt Stalin-Hitler”.
Czytelnik może teraz się zdziwić i zapytać: „jak to, ale przecież to były inne pakty. Do tego sowieckiego był dołączony tajny protokół, przewidujący podział stref wpływów, czyli de facto rozbiór Polski”. To prawda. I jak sobie z tą prawdą radzą Rosjanie? Historyk Aleksiej Mieltiuchow przekonywał kiedyś, że przecież ów podział stref wpływów został w tajnym protokole nakreślony bardzo „amorficznie”, niekonkretnie, że dokument wprost nie mówił o napaści na Polskę, tylko o tym, że gdyby tak się złożyło, że doszłoby do „przekształcenia polityczno-terytorialnego państwa polskiego”, to wtedy Niemcy i ZSRR w taki, a nie inny sposób podzieliłyby się jej ziemiami. A że „tak się złożyło” w rezultacie agresji Niemiec i ZSRR na Polskę? To szczegół, któremu historyk uwagi nie poświęca… Z kolei sam Putin stwierdził kiedyś z rozbrajającym cynizmem, że przecież nie wiadomo, czy inne pakty z III Rzeszą nie zawierały podobnych tajnych protokołów… Nawet gdyby podzielić tę absurdalną wątpliwość Putina, to trudno ją uznać za poważny argument. Bo przecież nawet jeśli polski czy inny pakt taki protokół o rozbiorze innego państwa zawierał, to przecież nie został zrealizowany. A że jednak Armia Czerwona zajęła nasze wschodnie ziemie? Ten fakt Rosjanie tłumaczą dziś tak samo jak niegdyś Sowieci. Czyli – ZSRR nie napadł na Polskę, tylko wyzwolił braci Ukraińców i Białorusinów, a przy okazji zrewanżował się za niesprawiedliwy traktat ryski.
Podpisując pakt z Hitlerem, staliśmy się według rosyjskiej propagandy niejako trendsetterem kolaboracji z nazizmem. Do wojny zaś bezpośrednio, zdaniem Rosjan, nie doprowadził pakt Ribbentrop-Mołotow i napaść na Polskę, tylko rozbiór Czechosłowacji. Polska nie była sygnatariuszem „spisku monachijskiego”, ale skorzystała z okazji i zajęła sporne Zaolzie. A skoro tak, to przyczyniliśmy się do przyspieszenia wybuchu wojny. Rosjanie uwielbiają przypominać, że przez to Churchill nazwał nas „hieną Europy”. Z ich perspektywy to wyjątkowo straszna obelga. Bo, jako imperialiści, szanują innych imperialistów, gardzą natomiast małymi państwami. Dlatego nawet w wypowiedziach Putina słychać więcej podziwu dla III Rzeszy nawet niż dla Polski. Lepszy groźny „drapieżnik”, niż drobny „padlinożerca”. Z tej perspektywy napaść Niemiec na Polskę Rosjanie kwitują stwierdzeniem „wczorajszy agresor stał się ofiarą”. A potem jeszcze okazaliśmy niewdzięczność wyzwoleńczej Armii Czerwonej, a dziś, zamiast czcić jej pamięć, czcimy pamięć „faszystów” – żołnierzy wyklętych. No jak tu nas żałować? ©℗
Maciej PIECZYŃSKI
Dr Maciej Pieczyński to rusycysta, ukrainista i literaturoznawca, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego oraz publicysta.