Odmiana nazw własnych, szczególnie nazwisk, a czasem imion, nie należy do najłatwiejszych. Trzeba bowiem nie tylko umieć dopasować nazwę do wzorca odmiany, lecz także przypomnieć sobie niektóre zasady pisowni.
Weźmy za przykład tytułowe nazwiska Dyja i Kaja (które jest też imieniem). Oba są zakończone na -a, więc odmieniają się jak rzeczowniki żeńskie: Dyi, z Dyją, o Dyi, Kai, z Kają, o Kai. Gramatyka takich nazw raczej nie sprawia trudności, gorzej jest z ortografią. Pamiętamy, że rzeczowniki żeńskie zakończone na -ja stojące po samogłosce mają w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku końcówkę -i, na przykład nadzieja – nadziei, epopeja – epopei, szyja – szyi. Zgodnie z regułą ortograficzną nie można w tych formach gramatycznych zapisać litery j, mimo że ją wyraźnie słychać. Mówimy przecież [nadzieji], [epopeji], [szyji]. Zgodnie z wymową natomiast zapisujemy wyrazy zakończone na -ja stojące po spółgłoskach s, z, c. Mają one w formach przypadków zależnych zakończenie -ji tak samo pisane i wymawiane: misja – misji, Azja – Azji, restauracja – restauracji.
Trzeba przyznać, że reguła jest nader szczegółowa, a jeśli dotyczy nazwisk, to tym bardziej wzbudza wątpliwości. Jaką postać graficzną przybierają w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku nazwiska Dyja, Zieja, Kreja? Ich właściciele nie zawsze aprobują fakt, że muszą opuścić ważną dla nich literę j, zwłaszcza że ją słychać w wymowie. Niektóry się wręcz przeciw tej zasadzie buntują. Przeciwnikiem reguły był znany gdański językoznawca profesor Kreja, o czym pisze Jan Miodek w książce „Jaka jesteś, polszczyzno?”: „Zapytany przeze mnie niedawno, jak każe pisać swoim studentom swe nazwisko w przypadkach zależnych, odpowiedział z uśmiechem, że doradza im wybór między głupią regułą a… zdrowym rozsądkiem”.
Ale czy tak można? Gdyby chodziło o nazwy pospolite, to powiedziałabym, że absolutnie nie można! Ale jeśli chodzi o nazwisko, to jego właściciel może dążyć do tego, by w przypadkach zależnych zmieniało się jak najmniej. Tak na przykład dzieje się z nazwiskami zawierającymi literę ó, która wymienia się najczęściej na o: stół – stołu, Kraków – Krakowa. W nazwiskach jednak właściciel może owo mianownikowe ó zachować we wszystkich formach. Tak właśnie swoje nazwisko traktował inny profesor, Józef Bachórz, który we wszystkich przypadkach zachowywał tematyczne ó: Bachórza, z Bachórzem.
Owe problemy ortograficzne związane z nazwami osobowymi nie mogą jednak przesłonić zasady nadrzędnej: w polszczyźnie nazwiskami, tak jak innymi wyrazami, rządzi gramatyka, więc trzeba je odmieniać. I tylko przy niektórych nazwiskach o szczegółach odmiany może zadecydować ich właściciel.
Ewa Kołodziejek